Archiwum dla Czerwiec, 2018

Spotkanie z Panem Mścisławem Lurie w Domu Spotkań z Historią parę lat temu

Posted in DOKUMENT, RELACJE, VIDEO DOKUMENT, WOLA 1944 on 26 czerwca, 2018 by wola44

Materiał autorstwa Pana Wojciecha Gardolińskiego oraz Jego komentarz

Z tego filmu ważny jest środkowy fragment i zapewne cała ścieżka dźwiękowa. Jakość jest nie najlepsza ale da się zrozumieć relację pana Mścisława. Poparł gorąco inicjatywę Upamiętnienia Zagłady Miasta oraz ekspozycji w reliktach Hali warsztatów Kolejowych.

 

 

Zmarł Mścisław Lurie, ocalały z Rzezi Woli, syn Warszawskiej Niobe

Posted in MEDIA, WOLA 1944 on 25 czerwca, 2018 by wola44

W wieku 74 lat zmarł Mścisław Lurie, syn Wandy Lurie, nazywanej Warszawską Niobe. Jego matka, będąc w ósmym miesiącu ciąży, cudem ocalała z Rzezi Woli. Straciła jednak trójkę swoich dzieci.

Wczoraj zmarł Mścisław Lurie, ocalały z rzezi Woli syn Warszawskiej Niobe. Wspaniały gawędziarz, który tak wiele zrobił dla pamięci Powstania Warszawskiego i ludobójstwa na Woli w sierpniu 1944 roku… Jak rzadko, można napisać: niezastąpiony.

5 sierpnia Niemcy wyciągnęli wszystkich na zewnątrz i zapędzili na teren fabryki „Ursus” przy Wolskiej 55.

Tam wszystkich zabito. Ponad 7,2 tys. osób. Wanda Lurie, do końca błagała, by darować życie jej małym dzieciom, jednak zbrodniarze nie oszczędzali nikogo. Ona sama została ciężko ranna i spędziła dwa dni pod stosem zabitych, będąc w ósmym miesiącu ciąży. Wolę przetrwania odzyskała, gdy poczuła ruchy dziecka.

15 dni później, zawieziono ją z obozu przejściowego w Pruszkowie do szpitala. Tam urodził się syn, któremu nadała imię „Mścisław”.

Kiedy wojna się zakończyła, Wanda Lurie zeznawała jako świadek przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich. Zmarła w 1989 roku.

Mścisław Lurie, doktor Nauk Chemicznych przez całe swoje życie dbał, by pamięć o Rzezi Woli była przekazywana dalej.

Pogrzeb odbędzie się 27 czerwca o godz. 12 w kościele Wniebowstąpienia Pańskiego przy al. KEN 101.

Źródło: Warszawawpigułce.pl

Według wiedzy innego świadka Pana Wojciecha Gardolińskiego:

Według mojej wiedzy (z pamięci, więc może są nieścisłości).

Z miejsca mordów się wyczołgała z przestrzeloną twarzą, trzeciego dnia nocą i szła przez puste, płonące ulice aż zatrzymał ją patrol – chcieli ją zabić, ale ocaliła ją jakaś zakonnica (?), która przekonała Niemców. Potem dołączono ją do kolumny idącej pieszo do Pruszkowa i dopiero z wtedy zawieziono ją do Niemiec do obozu, gdzie urodziła syna. Dziecko zaraz jej zabrano o czym opowiada już pan Mścisław w zarejestrowanej rozmowie.